Miała być wycieczka rowerowa, a wyszła zdecydowanie pieszo-rowerowa. Coś mój rower ma pecha - dwa tygodnie temu “guma”, a teraz urwałem przerzutkę. Tak, tak urwałem i to z wykorzystaniem “narzędzia” w postaci …. czapeczki pod kask.
Tym co nas wyprzedzili nie musimy nic udowadniać, bo jazdą trzeba się cieszyć jak najdłużej.
Miała być wycieczka rowerowa, a wyszła zdecydowanie pieszo-rowerowa. Coś mój rower ma pecha - dwa tygodnie temu “guma”, a teraz urwałem przerzutkę. Tak, tak urwałem i to z wykorzystaniem “narzędzia” w postaci …. czapeczki pod kask.
Czas na inaugurację nowego sezonu moto - czuć wiosnę, choć dzisiejsza temperatura zadawała temu kłam. Zimno jak cholera, ale pierwsze kółko (85 km) zrobione i sezon mogę uznać za otwarty. W tym roku miano "pierwszego rumaka" przypadło ćwiartce litra kryjącej się pod siedziskiem Benelli Leoncino. Zwrotny i lekki niczym rower - w sam raz na rozgrzewkę po zimowej przerwie.
Święta, święta i …. barszcz był, pierogi zaliczone, bombki wiszą, dodatkowe kilogramy zdobyte, zatem nadszedł czas na świąteczny spacer. Jedziemy do lasu w okolice Sławutowa aby w akcie desperacji pobudzić procesy przemiany materii i przy okazji wzbogacić atmosferę w ponadnormatywną dawkę CO2. Nawet zwykły spacer powinien mieć swój cel - przed nami ciekawe miejsce związane z historią tego lasu. Nie będę silił się na tworzenie własnego opisu (zrzucam to na świąteczne rozprężenie samodyscypliny) i skorzystam z treści tabliczki informacyjnej stojącej w tym miejscu.