sobota, 7 września 2019

Pożegnanie z sandałami

Czyżby faktycznie ostatnia niedziela była momentem przełomowym tegorocznego lata? Na termometrze 34 stopnie, a dzisiaj "w porywach" łapiemy się na 20, przy prognozach na najbliższe dni nie napawających optymizmem. Padający deszcz jest co prawda wybawieniem, ale jakoś tak żal tego rozstania z upałem i słońcem oraz ....... nieodłącznym elementem wakacyjnego stroju czyli sandałami. Nie jestem sentymentalny w stosunku do rzeczy użytkowych, ale przez pryzmat wspólnie przeżytych gorących chwil, "przelanego potu" i udzielanego mi komfortu choć krótkie wspomnie się należy, bo dzielnie służyły.

Łapiąc przedpołudniowe chwile z "dziurami w niebie" jadę niespiesznie bocznymi drogami. Tutaj od zaoranych pól dochodzi ten niepowtarzalny zapach zbliżającej się jesieni. Zapewne panująca susza przyspiesza żółknięcie i opadanie liści z drzew. I może trzymałbym się kurczowo tej myśli złotej, ale czerwień jarzębiny nie pozostawia złudzeń. 
Przejazdem byłem w Łebie i nawet nie zrobiłem jednego zdjęcia. Po prostu z wrażenia.Posezonowy widok tej miejscowości jest przygnębiający jak sama myśli o listopadowym wieczorze. Wygląda ta miejscowość jak plan zdjęciowy do niskobudżetowego, post apokaliptycznego filmu. Ludzie zadeptali i ..... uciekli. Nic to, czekam na następny weekend. Ma być lepiej. I tego się trzymam.